Widzimy galopujący spadek notowań zbyt jawnie chciwej partii PiS i zwyżkujące sondaże popularności SLD.

 

Widzimy galopujący spadek notowań zbyt jawnie chciwej partii PiS i zwyżkujące sondaże popularności SLD. Odpowiadając na niezadane pytanie „na kogo głosować, skoro moi kandydaci nie figurują w żadnej partii”, ośmielę się uprzejmie szepnąć, że nawet diabeł wolałby wypić beczkę święconej wody, niż zaryzykować sensowny respons.

*

Przeważnie oscylujemy pomiędzy opcjami zła. Decydujemy się na mniejsze, bo choć nadal jest szpetne i nie rozpieszcza nas pozytywnymi perspektywami, to przecież jest paskudne jakby trochę mniej od tego większego. Po pewnym czasie przyzwyczajany się do swojego wyboru i zaczynamy uważać go za całkiem znośny, a nawet - sympatyczny.

 

Ostatnio nie mamy wielkiego wyboru pomiędzy kierunkami rozwoju. Nie mamy też fartu do niesprzedajnych polityków. Jak mogliśmy przekonać się obserwując reakcję sejmowej prawicy na wystąpienie Beaty Szydło w sprawie nagród. Dziką radość prawicowej części Sali i jej owacje na stojąco na wrzask o tym, że pieniądze im się należały.

 

Lecz do tłumaczenia, co kto powiedział nie wystarczy PiS-owi zatrudnić dotychczasowych mistrzów słownej woltyżerki. Nawet sam skompromitowany Prezes, czyli guru prawicowej hipokryzji nie da rady z nią się uporać.

 

Jakkolwiek nie dziwi mnie bezradne lawirowanie pomiędzy prawdą a fałszem, jakkolwiek nie dziwi pokrętne krętactwo polityków usiłujących zająć rzeczowe stanowisko w przegranej sprawie, to zdumiewa nasza nieustanna, wielowiekowa naiwność .

 

A propos naiwniactwa: choć na prywatny użytek sądzę sobie, iż w Polsce nie istnieje jakakolwiek partia zdolna wyprowadzić nasz kraj z obecnego bagna, to mam nadzieję, że partia taka, złożona z ABSOLUTNIE NOWYCH LUDZI, powstanie w nieodległej przyszłości.